Wędrując ostatnio po Lidlu w celu zrealizowania klasycznych zakupów spożywczych na najbliższy tydzień natrafiłam na taki oto wynalazek nazwany hucznie „proteinowym batonikiem” lub też „protein barem” z firmy Sante, która już jakiś czas temu wypuściła serię produktów dla osób aktywnych. Niestety w tym przypadku na nazwie się kończy, ponieważ produkt ten to przede wszystkim węglowodany i tłuszcze z niewielkim dodatkiem białka WPC 80, glutationu, inuliny.
Dla osób niezaznajomionych z tą tematyką warto wspomnieć, że inulina to naturalny prebiotyk, zapobiega chorobom układu pokarmowego, wspomaga również jego pracę. Glutation to natomiast stanowi dla komórek barierę przed wolnymi rodnikami, działa na organizm detoksykująco, a także pozytywnie wpływa na odporność organizmu. Na końcu białko WPC 80 to białko serwatkowe – niezwykle dobrze przyswajalne, także o działaniu przeciwutleniającym.
Niestety nie możemy nazwać go ani niskowęglowodanowym, ani tym bardziej niskosłodzonym, gdyż już z pierwszego miejsca w składzie atakuje nas syrop glukozowy. Mimo, iż nie tak szkodliwy jak jego glukozowo-fruktozowy brat, to mimo wszystko nadal sprawia, że na czołowym miejscu w produkcie znajdują się cukry! Średnia zawartość białka w każdym z czterech testowanych smaków to zaledwie około 9 g, co w porównaniu do np. Quest Bar o smaku Chocolate Chip Cookie Dough (aż 21 g) to ilość bardzo mała. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na skład prawdziwego batona proteinowego (zaczerpnięty ze strony producenta Quest): mieszanka proteinowa (izolat białka serwatkowego, izolat białek mleka), izomalto-oligo-sacharydy [100% naturalny probiotyczny błonnik pochodzenia rolinnego], migdały, woda, niesłodzona czekolada, masło kakaowe, erytrytol. Zawiera mniej niż 2% następujących składników: sól, sukraloza, stewia, orzechy ziemne, orzechy cashew, mleko, naturalne aromaty. Niestety musimy się wiele nauczyć od amerykańskich producentów w kwestii produkcji, a metoda wytwarzania Quest’ów jest na tyle unikalna, że jest w trakcie procesu objęcia ochroną patentową USA!
Ale dość już narzekania, przyjrzyjmy się bliżej czterem smakom, które wpadły do mojego koszyka:
Baton kakaowy z dodatkiem inuliny w czekoladzie
Skład: syrop glukozowy, czekolada 25% (masa kakaowa, cukier, masło kakaowe, emulgatory: lecytyny (z soi), naturalny aromat waniliowy), białka mleka (WPC 80), tłuszcz palmowy, inulina 5%, kakao 2%, substancja utrzymująca wilgoć: sorbitol; aromat, regulator kwasowości: kwas cytrynowy; emulgator: lecytyny (z soi). Może zawierać śladowe ilości glutenu, orzeszków arachidowych i innych orzechów.
Baton waniliowy z dodatkiem inuliny w czekoladzie
Skład: syrop glukozowy, czekolada 25% (masa kakaowa, cukier, masło kakaowe, emulgatory: lecytyny (z soi), naturalny aromat waniliowy), białka mleka (WPC 80), tłuszcz palmowy, inulina 5%, substancja utrzymująca wilgoć: sorbitol; naturalny aromat waniliowy, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, emulgator: lecytyny (z soi). Może zawierać śladowe ilości glutenu, orzeszków arachidowych i innych orzechów, sezamu.
Baton żurawinowy z dodatkiem goji i inuliny w czekoladzie.
Skład: syrop glukozowy, czekolada 25% (masa kakaowa, cukier, masło kakaowe, emulgatory: lecytyny (z soi), naturalny aromat waniliowy), białka mleka (WPC 80), tłuszcz palmowy, inulina 5%, żurawina suszona słodzona 4,3% (żurawina, cukier trzcinowy, mąka ryżowa, olej słonecznikowy); suszone jagody Goji 1,7%, substancja utrzymująca wilgoć: sorbitole; regulator kwasowości: kwas cytrynowy; emulgator: lecytyny (z soi); aromat. Może zawierać śladowe ilości glutenu, orzeszków arachidowych i innych orzechów.
Baton orzechowy z dodatkiem inuliny w czekoladzie.
Skład: syrop glukozowy, czekolada 25% (masa kakaowa, cukier, masło kakaowe, emulgatory: lecytyny (z soi), naturalny aromat waniliowy), białka mleka (WPC 80), tłuszcz palmowy, inulina 5%, orzechy laskowe 5%, substancja utrzymująca wilgoć: sorbitol; aromat, regulator kwasowości: kwas cytrynowy; emulgator: lecytyna (z soi). Może zawierać śladowe ilości glutenu, orzeszków arachidowych i innych orzechów.
Mimo najszczerszych chęci nie jestem w stanie ich zróżnicować pod względem smaku i konsystencji, gdyż wszystkie są… do siebie bardzo podobne. Jedynie żurawina + goji zawiera drobne kawałki owoców, a orzechowy cząstki orzechów laskowych, poza tym zarówno czekolada, jak i masa wewnątrz są bardzo zbliżone. W pierwszym odczuciu przypominają mi nieco lekko twardego, gęstego MilkyWay’a, który dość mocno się ciągnie. Po kilku kęsach i naprzemiennym testowaniu wszystkich czterech rodzajów mogę jedynie stwierdzić, że przeważa smak gorzkiej czekolady oraz wanilii w każdym przypadku,a dopiero gdzieś w tle pojawia się posmak dodatku (żurawiny, orzechów, kakao).
Reasumując, z pewnością nie nadają się one na typowy element posiłku potreningowego i nie możemy zaliczyć ich w poczet typowych batoników proteinowych – wystarczy krótkie spojrzenie na praktycznie jednakowe składy, z których aż krzyczą węglowodany i tłuszcz palmowy. Zawierają także gltuten, co wyklucza część osób uczulonych. Moim zdaniem będą jednak świetnym zastępstwem dla słodkich przekąsek jak Liony, Marsy i inne Snickersy – w porównaniu do nich wypadają zdrowo!
A czy Wy stosujecie przekąskę przed lub potreningową w formie batoników proteinowych? Jakich producentów i smaki możecie polecić? A może uważacie, że jest to całkowicie zbędny wynalazek i lepiej korzystać z naturalnych źródeł białka kazeinowego oraz serwatkowego? Dajcie znać w komentarzach i napiszcie, co jeszcze powinnam przetestować!
Dziękuję!